piątek, 29 maja 2009

muzeum motoryzacji

muzeum motoryzacji
kolekcja starych samochodów, i calkiem jeszcze takich, ktore niedawno jeździly po naszych drogach, na filmie wycieczka po takim muzeum, wstep gratis.

środa, 27 maja 2009

Porządki w samochodzie

Mycie w myjni samochodowej wiaże się oczywicie z kosztami, i niezawsze jestemy zadowolenie z uslug. na filmie porady w jakiej myjni najlepiej myć auto i jak dobrze je wykonać, aby samochód jak najdluzej posiadal blyszczacy lakier.

poniedziałek, 25 maja 2009

wymiana płynu hamulcowego

opony

Montaż i demontaż opony

autorem artykułu jest Roman Ogrodniczek




Zmiana opon może być niebezpieczna i dlatego powinna być przeprowadzana przez przeszkolony personel z wykorzystaniem odpowiednich narzędzi i procedur



Spuszczanie powietrza i demontaż



Przed zdjęciem koła z pojazdu zawsze sprawdż, czy opon jest prawidłowo założona na felgę.

Przed zdjęciem koła z pojazdu lub jego demontażem zawsze spuść całkowicie powietrze z opony, wyjmując wkładkę sprężynową.

Przed naprawą zawsze wyjmij z opony wkładkę sprężynową i wentylnicę zaworu oraz całkowicie spuść z niej powietrze.

Nigdy nie opieraj się, nie stawiaj ani nie sięgaj ponad kołem podczas spuszczania powietrza z opony.

Nigdy nie próbuj zsunąć stopki opony, w której znajduje się powietrze.

Nigdy nie uderzaj opony ani felgi młotkiem.

Zawsze postępuj według procedur montażu i demontażu zalecanych przez stowarzyszenie RMA (Rubber Manufacturers Association) lub podanychw podręczniku ETRTO Road Safety Data Book.



Montaż i napełnianie powietrzem



Zawsze sprawdzaj, czy we wnętrzu opony nie widać wystających kordów, nacięć, przedmiotów obcych ani innych uszkodzeń osnowy.

Zawsze sprawdzaj, czy we wnętrzu opony nie znajduje się brud, płyn lub obce materiały i usuń je przed włożeniem dętki.

Nigdy nie zakładaj pogiętej lub pofałdowanej dętki

Do nowych opon zawsze zakładaj nowe dętki i ochraniacze.

Nigdy nie zakładaj dętki, która jest większa lub mniejsza niż określona przez producenta dla danej opony.

Przed założeniem zawsze sprawdż, czy dętka jest czysta.

Używaj wyłącznie smarów zatwierdzonych do montażu opon. Nigdy nie używaj środków zapobiegających zamarzaniu, silikonu ani smarów na bazie ropy.

Nigdy nie uderzaj opony ani felgi młotkiem.

Przed napompowaniem opony sprawdż, czy felga jest prawidłowo założona

Nigdy nie przekraczaj ciśnienia 3 psi (0,2 bara ) podczas pompowania bez umieszczenia koła w klatce zabezpieczającej lub innym odpowiadającym urządzeniu ograniczającym.

Zawsze używaj klatki zabezpieczającej lub innego odpowiadającego urządzenia ograniczającego podczas pompowania opony w celu osadzenia stopki i/lub pompowania opony do poziomu ciśnienia roboczego.

Zawsze używaj przedłużenia węża z manometrem i mocowaniem zatrzaskowym, aby podczas napełniania powietrzem operator mógł znajdować się z boku.

Nigdy nie próbuj założyć pierścieni, jeśli opona jest całkowicie lub częściowo wypełniona powietrzem.

Nigdy nie napełniaj od nowa ani nie dopełniaj opony bez powietrza ani lekko wypełnionej powietrzem, nie sprawdzając wcześniej czy opona, dętka ani felga nie są uszkodzone.

Dokładnie sprawdż, czy wkładka sprężynowa zaworu właściwie zatrzymuje powietrze. Wymień uszkodzone lub nieszczelne wkładki sprężynowe.

Zawsze napełniaj opony do poziomu ciśnienia pracy na zimno zalecanego przez producenta.

W przypadku zakładania opon dętkowych zawsze używaj właściwych dętek i ochraniaczy.






--

www.sisou.com.pl


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

niedziela, 24 maja 2009

Radio do samochodu

jakie radio wybrać? czy zadowolic się fabrycznie montowanym sprzętem audio, czy może zrezygnować z tej dodatkowo płatnej usługi przy zakupie nowego samochodu a zakup sprzetu audio odłożyc na później i zozeznać się w dostepnej ofercie sprzedu audio na rynku. Ja osobicie przy zakupie Polo zdecydowałem się na pakiet za 390zł obejmujacy radio z CD z czterema głonikami, eklektrycznie otwierane szyby i elektrycznie regulowane lusterka. oczywiscie decydowała cena tego pakietu bo za ta kwotę nie kupie jakiegos rewelacyjnego sprzętu audio. Fabrycznie zamontowany sprzęt Volkswagena jest naprawdę wysokiej jakosci. Brakuje otwarzacza mp3 ale najczesciej podczas jazdy słucham stacji radiowych, oraz mam zgrane swoje płyty na Cd i czasami mogę ich posłuchać w samochodzie. Być może zdecyduję się na jakis tramsmiter do podłaczenia mp3, ale na razie nie odczuwam takiej potrzeby. Na filmie można zaznajomić sie z porada ekspertów na temat sprzętu audio.

sobota, 23 maja 2009

sesja fotograficzna

Modelka i samochód. zobacz na filmie jak to sie robi. Wystarczy samochód, miła dziewczyna, która zechce nam pozować na tle naszego samochodu i mamy odjazdowe foty.

hak holowniczy

Montaż haka holowniczego najlepiej zlecić fachowcom, jeżeli mamy gwarancję to nalepiej udać się do ASO i tam zamontować hak. Hak musi być kupiony do konkretnego modelu samochodu, nie ma haka uniwersalnego. O hakach oraz ich montażu więcej na filmie.

piątek, 22 maja 2009

Prostownik z Allegro




Mam w garażu dziesięcioletnie Uno z czteroletnim akumulatorem, który niestety się rozładował i samochód nie zapali. Co robić? Kupić nowy akumulator za 150zł czy może prostownik za 60 - 80zł na Allegro?

Oczywiście bardziej przyda się prostownik, bo wychodzi taniej a poza tym przyda się takie urządzenie do mojego nowego samochodu, Vokswagena Polo, gdy w zimie akumulator będzie zagrożony rozładowaniem to go zawsze będę mógł podładować. Przejrzałem oferty na Allegro i znalazłem odpowiednie urządzenie, które ładuje akumulatory od 6v do 12v o pojemności, do 120 Ah, w pełni zautomatyzowane wystarczy podłączyć i jednym przyciskiem wybrać odpowiedni cykl ładowania potem cierpliwie czekać aż nawet całkowicie rozładowany akumulator zostanie przywrócony z powrotem do życia. (Tak piszą sprzedawcy tego cudu) Prostownik produkcji niemieckiej a więc nie jakaś tam chińszczyzna tylko solidne poważne dzieło niemieckich elektroników.
No to zaczynamy, wybieram sprzedawcę bez negatywów oraz w miarę korzystną ofertę i oczywiście kupuję. Po kilku dniach otrzymuję w oryginalnym kartonie prostownik oraz instrukcje po niemiecku, ale na szczęście znalazłem w sieci tłumaczenie po polsku. No to czytamy i okazuje się, że prostownik należy podpiąć do odpiętego od samochodu akumulatora, wybrać przyciskiem tryb ładowania, który zostanie potwierdzony odpowiednią diodą i czekać aż zapali się właściwa dioda. Podpinam prostownik, zaświeciła się kontrolka, która informuje, że urządzenie jest podłączone do prądu, więc naciskam przycisk wyboru trybu, ale niestety żaden tryb nie chce się włączyć. Czytam jeszcze raz instrukcje, wszystko zrobiłem zgodnie z planem, jeszcze raz próbuje ustawić tryb ładowania, ale nie chce przeskoczyć do kontrolki z samochodem, i tak po wielu nieudanych próbach załączenia prostownika, zaczynam wątpić, że w ogóle uda mi się naładować akumulator, chyba jednak trzeba będzie kupić nowy. A co z cudownym urządzeniem? Opisałem problem i przesłałem maila do sprzedawcy. W odpowiedzi otrzymałem zapewnienie, że jak przyślę do niego prostownik otrzymam nowy. No to chyba w porządku, ale na czyj koszt mam wysłać, tego nie, napisał. Więc wysyłka na mój koszt. Uważam, że to chyba nie jest w porządku, a co jeśli się okaże, że kolejne urządzenie, również nie naładuje mojego akumulatora? Znowu, mam je wysłać na mój koszt? Ja chcę tylko naładować mój rozładowany akumulator a nie testować kolejne prostowniki. Uczciwe rozwiązanie według mnie jest takie, ja wysyłam urządzenie a sprzedawca zwraca mi wpłacone pieniądze. A czy będę chcieć od niego kolejne urządzenie, to już jest moja decyzja. A co jeśli wyśle i okaże się, że urządzenie jest sprawne tylko mój akumulator, który chciałem naładować jest do niczego? Wyjdę wtedy na pieniacza i jeszcze dostane od szanownego sprzedawcy negatywa?
Dobra przed wysyłką sprawdzę jeszcze raz prostownik, ale tym razem na nowiutkim akumulatorze w moim Polo. O dziwo prostownik działa! Mogę wybrać dowolny tryb, diody świecąc się przeskakują po naciśnięciu przycisku wyboru do kolejnego trybu, urządzenie idealnie działa! Mogę ładować nowy akumulator w moim nowym samochodzie! Zaraz, zaraz, po co będą ładować naładowany i w pełni sprawny akumulator? Przecież ja chciałem naładować rozładowany akumulator a nie nowy i naładowany. Reasumując cudowny prostownik z Allegro doskonale działa na nowych i w pełni naładowanych akumulatorach, a rozładowanego nie naładuje.
Po kilkunastu różnych próbach z tym prostownikiem, wpadłem na pomysł aby go spróbowac oszukać, więc do wyładowanego akumlatora pdłączyłem przewód ze sprawnego akumulatora i załączyłem prostownik. Prostownik zadziałał i zaczął ładować wyładowany akumulator. Następnie odłączyłem przewody od sprawnego akumlatora i sprawdziłem czy dalej ładuje, ładuje dalej. Tym sposobem udało mi się naładować całkiem rozładowany akumulator. Prostownik okazał sie sprawny, ale można go załączyc tylko do nie całkiem rozładowanego akumulatora. gdy akumlator jest całkowicie rozładowany ten prostownik go nie zacznie ładować.
Podsumowując, sprzedawca niestety o tym nie informuje i stąd biorą się potem takie problemy z tym urządzeniem.

środa, 20 maja 2009

Volkswagen Transporter

Volkswagen Transporter T3

autorem artykułu jest Krzysztof Lis




Samochody Volkswagen Transporter produkowane były w latach 1979-1992. Powstały jako następstwo słynnych bulików T1 i T2 i były ostatnią serią samochodów dostawczych z silnikiem z tyłu i napędem na tylną oś produkcji VW.



Produkowano ten samochód w wielu wersjach nadwoziowych, począwszy od w pełni towarowego furgonu (tzw. blaszak, 2-3 miejsca, przestrzeń towarowa z tyłu), odkrytego z paką (w wersji z jednym lub dwoma rzędami siedzeń - ten drugi znany jako doka), przez mniej lub bardziej luksusowe wersje osobowe (caravelle oferująca do 9 miejsc lub multivan z rozkładanym stolikiem i jednym rzędem foteli odwróconych tyłem do kierunku jazdy oraz kanapą, która razem z materacem w bagażniku tworzyła duże łóżko).



Model ten był przerabiany na auto kempingowe przez kilka wyspecjalizowanych firm (najbardziej popularne z Polsce są przeróbki firmy Westfalia). Wyposażano je w podnoszone dachy, które po rozłożeniu dawały 2 dodatkowe miejsca do spania osłonięte czymś w rodzaju namiotu, lub po prostu dachy wyższe, plastikowe, również z dwoma miejscami do spania. Do dziś wiele takich samochodów można jeszcze zobaczyć na drogach.



Z punktu widzenia przewozu towarów, umieszczenie silnika z tyłu nie było pomysłem najszczęśliwszym. Spowodowało to bowiem podniesienie podłogi bagażnika znacznie do góry (w końcu pod bagażnikiem jest silnik) i dlatego ten model był ostatnim z silnikiem z tyłu. Wyższa podłoga to nie tylko mniej miejsca do wykorzystania ale również większe kłopoty z załadowaniem samochodu, np. z umieszczeniem w nim cięższego ładunku. Po prostu trudno jest go podnieść na dość dużą wysokość, na której zaczyna się podłoga. Sam fakt, że podłoga nie była na jednej wysokości (z przodu była niżej, by nie marnować miejsca) powodował, że umieszczenie wewnątrz tego pojazdu ładunku było dość trudne.



Samochód ten wyposażano w silniki benzynowe i wysokoprężne, w różnych konfiguracjach. Najsłabsze były silniki 1,6D, wolnossące, z czasem pojawiły się w wersji z turbodoładowaniem i o większej pojemności (1,9D). Jeśli zaś chodzi o silniki benzynowe, najmniejszy miał pojemność 1,6 litra i był chłodzony...powietrzem. Oprócz tego był też chłodzony powietrzem o pojemności 2,0 litra (oba w konfiguracji boxer), oraz chłodzone wodą 1,9 i 2,1.



Co ciekawe, były dostępne również wersje z napędem na 4 koła, tzw. syncro, w różnych wersjach nadwoziowych. Produkowano je najdłużej ze wszystkich.



Ja w T3 zakochałem się jakiś rok temu, a od wakacji 2006 moim samochodem jest kempingowy volkswagen transporter. Jest kilka lat starszy ode mnie, bo wyprodukowano go w 1979 roku. Wyposażony w sprzęt kempingowy przez firmę Munnich jest dość nietypowy, bo rozkładany dach zajmuje tylko część dachu i miejsca do spania są tylko dwa. Oryginalnie benzyniak "na powietrze", teraz wolnossący diesel 1,6 o stosunku mocy do masy całkiem jak we fiacie 126p. Ale tym samochodem nie jeździ się szybko, nim jeździ się dostojnie. :)

--
Krzysztof Lis, magister inżynier mechanik specjalności energetyka cieplna

DrewnoZamiastBenzyny.pl - tanie paliwa alternatywne
Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

niedziela, 17 maja 2009

aston martin

My name is Martin... Aston Martin!

autorem artykułu jest Marek Kawecki




Gdyby samochody mówiły właśnie tak przedstawiałby się każdy model Aston Martina.



W najnowszym Bondzie „Quantum of solance” James po raz drugi dostaje od „Q” DBS- najpiękniejszą wizualizacje 700 tyś. złotych na kółkach.



Przygoda Astona z Bondem rozpoczęła się 1964 roku od roli DB5 w filmie „Goldfingr” jeszcze z Seanem Connery. Podobno szef firmy szukał nowatorskich sposobów promocji swojego nowego modelu DB5. Wpadł więc na pomysł, że zaparkuje swojego Astona przed halą gdzie kręcono jeden z pierwszych filmów o Bondzie. Gdy po koniec dnia zdjęciowego producenci wybierali się do domów na parkingu dostrzegli DB5-tkę, która od razu „dostała angaż”.



Były oczywiście okresu separacji agenta 007 od Aston Martina. Zastępował go wtedy np. Lotus czy w latach 90-tych BMW. Chwała bogu, że mamy to już sobą. Wielki powrót miał miejsce wraz z modelem Vanquish w 2002 roku w filmie „Śmierć nadejdzie jutro” z Piercem Brosnanem.



Dopiero Vanquish nadał Pierce’owi elegancje, a nie BMW w którym wyglądał jak typowy „szwab” a nie dystyngowany agent jej królewskiej mości.



Mimo moich zachwytów nad najnowszą wersją DBS, chyba jest on trochę na bakier z Jamesem. Daniel Craig (obecny James Bond) rozbił go nie tylko na ekranie w „Casino Royale” ale także w prawdziwym życiu podczas próbnych zdjęć. Zresztą zrobili to także dwaj kaskaderzy pracujący przy produkcji. Za to podczas kręcenia najnowszej części przygód agenta 007 „Quantum of solance” członek ekipy technicznej niejaki Fraser Dunn wypadł z zakrętu i zaparkował Astona na dnie jeziora Garda- największego w północnych Włoszech.



Miejmy jednak nadzieje, że Aston Martin zostanie już służbowym samochodem Bonda, bo w każdym innym wygląda on jak flak...








--

All4men.pl – Męski Portal


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

piątek, 15 maja 2009

zasada

Słynni polscy kierowcy - Sobiesław Zasada

autorem artykułu jest Grzegorz Fronczyk




Sobiesław Zasada jest jak dotąd najbardziej utytułowanym polskim kierowcą rajdowym. Trzy tytuły Mistrza Europy mówią same za siebie. Było to w czasach gdy Mistrzostwa Świata w obecnej formie nie istniały. Tytuł Mistrza Europy był więc najważniejszy w sporcie rajdowym. Sukcesy Zasady na przełomie lat 60-tych i 70-tych przyczyniły się do wzrostu popularności rajdów w Polsce. To chyba głównie jemu zawdzięczamy fakt, że rajdy w naszym kraju swoją popularnością znacznie przewyższają wyścigi.

Zasada urodził się 27 stycznia 1930 roku. We wczesnej młodości uprawiał lekką atletykę (3 miejsce w Mistrzostwach Polski w rzucie oszczepem) i tenis stołowy (w 1946 r. tytuł wicemistrza Polski juniorów). Lubił także narty, choć jak później wspominał, nigdy nie był dobrym narciarzem. W wieku 15 lat, po przeprowadzce, wraz z rodzicami, z Dąbrowy Górniczej do Bielsko-Białej, zainteresował się sportem samochodowym. Duży wpływ miał na to kontakt z Marianem Ripperem, który w nowym miejscu zamieszkania Zasady prowadził kursy nauki jazdy. Był on bratem słynnego Jana Rippera i to od niego młody Zasada pobierał pierwsze lekcje jazdy. Po kolejnej przeprowadzce do Krakowa, Zasada zapisał się do klubu „Cracovia”, gdzie nadal uprawiał lekką atletykę i ping-ponga.

Jego pierwszym samochodem był DKW, który później, na początku lat 50-tych, zamienił na BMW 320 i tym samochodem wystartował w lutym 1952 r. w rajdzie Ojców - Kraków. Rajd był krótki, ale trudny z powodu obfitych opadów śniegu, startowało w nim wiele ówczesnych sław takich jak Franciszek Postawka, Kazimierz Osiński czy Mieczysław Sochacki. I właśnie ten rajd zakończył się niespodziewanym zwycięstwem Zasady. Jak stwierdził on później w swojej książce p. t. „Moje rajdy”, od tego sukcesu sport samochodowy stał się dla niego dyscypliną numer jeden. Pilotem p. Sobiesława była jego ówczesna narzeczona - Ewa. W grudniu 1952 Sobiesław i Ewa zostali małżeństwem. Tradycją późniejszych lat stało się, że to właśnie p. Ewa towarzyszyła swemu mężowi na prawym fotelu podczas krajowych rajdów.

Kolejnym samochodem Zasady był BMW 328, kupiony od Tadeusza Tabęckiego, na którym wygrał on wyścig uliczny w Lublinie, pokonując po raz kolejny wiele ówczesnych krajowych sław wyścigów i rajdów.

W styczniu 1953 Zasada złamał nogę podczas jazdy na nartach. Wypadek ten definitywnie przekreślił jego karierę lekkoatletyczną.

Z nie całkiem zaleczoną jeszcze nogą wystartował Zasada w kolejnym wyścigu ulicznym, tym razem w Bielsku. Start ten zakończył się jednak kraksą, z której Zasada tylko dzięki dużemu szczęściu wyszedł bez większych obrażeń.

W roku 1958 zaczął startować Simką Aronde i tym samochodem zaczął odnosić sukcesy na nieco większą skalę.

Za kierownicą Simki w sezonie 1959 Zasada wygrał klasę w Rajdach Dolnośląskim i Wisły, a w następnym roku zdobył tytuł Mistrza Polski w klasie VIII (do 1300 cm3). Również w 1960 r. Zasada wystartował po raz pierwszy w zagranicznej imprezie. Był to Rajd Monte Carlo. Zasada został zgłoszony jako pilot Grzegorza Timoszka, ale już w trakcie imprezy pan Sobiesław przesiadł się na fotel kierowcy, a Timoszek zajął miejsce pilota. Po tym starcie wystartował jeszcze Fiatem 600 D, wraz z Franciszkiem Postawką, w fińskim Rajdzie 1000 Jezior. Te dwa starty zakończyły się odległymi miejscami, ale dały one Zasadzie bardzo ważne doświadczenia i stały się dla niego prawdziwą szkołą jazdy po trasach najsłynniejszych rajdów świata.

Sezon 1961 Zasada rozpoczął jeszcze za kierownicą Simki (7 miejsce w Nizinnym Zimowym Rajdzie Samochodowym), ale wkrótce zastąpił ją BMW 700 i tym wozem wygrał Rajd Dolnośląski, zajął 3 miejsce w Rajdzie Polski (wygrywając klasyfikację krajową) i zwyciężył w Rajdzie Wisły. Sukcesy te przyniosły mu pierwszy tytuł Rajdowego Mistrza Polski w klasyfikacji generalnej. Przypadł mu także tytuł mistrzowski w klasie III-IV (750 cm3).

Rok 1962 pan Sobiesław rozpoczął za kierownicą Morrisa Mini Coopera, wygrywając Rajd Dolnośląski i Rajd Ziemi Lubelskiej, jednak zwycięstwo w Rajdzie Świętokrzyskim odniósł już Fiatem 600 D. W roku następnym wystartował tym samochodem ponownie w Rajdzie Monte Carlo.

W 1963 był trzeci w Rajdzie Polski (ponownie wygrywają krajową klasyfikację). Później było jeszcze zwycięstwo w Rajdzie Wiślańskim i w rezultacie kolejny tytuł Mistrza Polski, tym razem w klasie 850 cm3 kat. I.

W 1964 r. wystartował w Rajdzie Monte Carlo za kierownicą Fiata Abartha 1000. Rajd ten stał się przełomowym momentem jego kariery. Bardzo dobra postawa polskiego kierowcy spowodowała, że zainteresowała się nim austriacka firma Steyr-Puch, która zaoferowała mu posadę kierowcy fabrycznego za kierownicą niepozornego modelu 650 TR. Jeszcze w tym sezonie Zasada zajmuje drugie miejsce w Rajdzie Adriatyku, a potem niespodziewanie wygrywa Rajd Wełtawy i Rajd Polski (pierwsze zwycięstwo w eliminacji Mistrzostw Europy), podczas którego wyprzedził między innymi Erika Carlssona i Pat Moss-Carlsson.

Sezon 1965, po siódmym miejscu w Rajdzie Akropolu, trzecim w Rajdzie Genewskim, drugim w Rajdzie Polski (znów najlepsze miejsce spośród Polaków) i trzecim w Rajdzie Monachium-Wiedeń-Budapeszt, Zasada kończy na trzecim miejscu w klasyfikacji Mistrzostw Europy. Zasada odniósł także zwycięstwo w nie zaliczanym do europejskiego czempionatu, Rajdzie Adriatyku, a na krajowym podwórku w Rajdzie Wisły.

W sezonie 1966 wprowadzono w Rajdowych Mistrzostwach Europy trzy odrębne klasyfikacje dla samochodów grup 1, 2 i 3. W każdej z grup przyznawano oddzielne tytuły mistrzowskie. Steyr-Puch Zasady zaliczany był do grupy 2 - powszechnie uważanej za najsilniej obsadzoną. Zasada zaczął europejską batalię od drugiego miejsca w swojej grupie we włoskim Rajdzie Kwiatów. Później było 7-me miejsce w klasyfikacji generalnej Rajdu Akropolu, 4-te w Rajdach Wełtawy i Niemiec, 3-cie w Rajdzie Polski. Zdobyte punkty wystarczyły do zdobycia tytułu Mistrza Europy w grupie 2. Był to wielki i niespodziewany sukces. Zwycięstwa w Rajdzie Dolnośląskim, polskiej klasyfikacji Rajdu Polski oraz w Rajdzie Wisły dały mu także tytuł Mistrza Polski w klasie B 1.

Rozpoczął się sezon 1967. Firma Steyr-Puch, po osiągniętym sukcesie w roku minionym, wycofała się ze sportu, a Sobiesław Zasada trafił do fabrycznego zespołu Porsche. Kibice zadawali sobie pytanie jak polski kierowca będzie sobie radził po przesiadce z zaledwie 50-konnego Steyra-Pucha na Porsche 911 S grupy 3 o mocy 185 KM. Zasada udowodnił jednak, że jest już kierowcą ze ścisłej europejskiej (czyli światowej) czołówki. Już w pierwszym starcie nowym wozem, zajął 3 miejsce w Rajdzie Niemiec, a potem wygrał w wielkim stylu Rajd Alp Austriackich. Jednak w połowie sezonu stało się jasne, że w gr. 3 praktycznie pewnym już Mistrzem Europy był inny kierowca ekipy Porsche - Vic Elford. Kierownictwo firmy podjęło więc decyzję o „przesadzeniu” Zasady na słabszy model 912 z zadaniem walki o tytuł mistrzowski w gr. 1. Zasada musiał więc od początku zacząć zdobywać punkty w nowej grupie, jednak z powierzonego mu zadania wywiązał się w 100%, odnosząc grupowe zwycięstwa w Rajdzie Genewskim, Wełtawy, Dunaju i Polski. W tym ostatnim niejako „przy okazji” wygrał też klasyfikację generalną. Oczywiście tytuł mistrzowski w gr. 1 też przypadł jemu. W Mistrzostwach Polski Zasada rozpoczął sezon w Lancii HF (5 miejsce w Rajdzie Dolnośląskim). Później jednak kontynuował starty w Porsche 912, zdobywając I miejsce w klasie w Rajdzie Polski i wygrywając Rajdy Wisły i Kraków-Rzeszów. Rezultatem tych sukcesów był kolejny tytuł Mistrza Polski - w klasie B 3, a także Puchar „Motoru” dla najlepszego kierowcy w klasyfikacji generalnej RSMP (tytułów mistrzowskich w „generalce” wówczas nie przyznawano). Pod koniec sezonu odniósł Zasada jeszcze jeden wielki sukces. Było to wspaniałe zwycięstwo w 5000-kilometrowym wyścigu drogowym Gran Premio Standard w Argentynie odniesione za kierownicą Porsche 911. Jego pilotem był Jerzy Dobrzański. Sukcesy te dały mu zwycięstwo w plebiscycie „Przeglądu Sportowego” na najlepszego sportowca roku.

Przez następne 3 sezony Zasada kontynuował współpracę z firmą Porsche.

W roku 1968 przywrócono znów jedną, wspólną dla wszystkich klasyfikację Mistrzostw Europy. Zasada startując modelem 911 rozpoczął sezon od Rajdu Monte Carlo i po II etapie zajmował ósme miejsce z szansami poprawienia tej lokaty. Wtedy jednak nadeszła do Monte Carlo wiadomość o śmierci ojca p. Sobiesława, po której polski kierowca postanowił wycofać się z rajdu. W kolejnych startach zajął on trzykrotnie drugie miejsca w Rajdach NRD, Niemiec i Akropolu, kończąc sezon z tytułem Wicemistrza Europy. W tym też roku zajął 4 miejsce w maratonie Londyn-Sydney. Na krajowych trasach sezon przyniósł Zasadzie, po sukcesach w Rajdzie 1000 Jezior, krajowej klasyfikacji Rajdu Polski i Rajdzie Wisły, kolejny tryumf w klasyfikacji Pucharu „Motoru”.

W roku 1969 Zasada wystartował po raz pierwszy w Rajdzie Safari zajmując w nim 6 miejsce - najlepsze spośród europejskich kierowców. Po raz trzeci wygrał też Rajd Polski. W kraju wygrał także po raz kolejny Rajd Dolnośląski i Rajd Wisły.

Sezon 1970 był dla Zasady pechowy. Polak był bliski zwycięstwa w Safari. Niestety defekt pogrzebał wszelkie szanse w momencie gdy prowadził ze znaczną przewagą. Nieudany był też start w maratonie Londyn-Meksyk. Zasada wziął w nim udział wyjątkowo za kierownicą Forda Escorta TC. Pilotem był M. Wachowski. Szanse na dobre miejsce zniweczyły wypadek i defekt na terenie Peru. Rajd zakończył się ósmym miejscem. Potem było drugie miejsce w Rajdzie Polski. W sezonie 1970 wznowiony został, po dwuletniej przerwie, wyścig Grand Premio Standard. Trasa tym razem biegła przez Argentynę, Boliwię i Paragwaj. Zasada postanowił skorzystać z okazji i wystartować ponownie w imprezie, która stała się jego wielkim tryumfem sprzed trzech lat. Wystartował tym razem w BMW 2002, a jego pilotem był Marian Bień. Przed ostatnim etapem Polacy zdecydowanie prowadzili. Jednak tu zaczęły się kłopoty z paliwem, które okazało się wyjątkowo złej jakości i nie nadające się do silnika BMW. Najprawdopodobniej był to efekt nieuczciwej zagrywki konkurentów lub miejscowych kibiców chcących w ten sposób „pomóc” swoim. Zdarzenie to zepchnęło polską załogę na drugie miejsce, jednak to właśnie Zasadę i Bienia uznano za moralnych zwycięzców zawodów.

Na sezon 1971 Zasada podpisał kontrakt z BMW na starty w Mistrzostwach Europy modelem 2002 TI. Za jego kierownicą Zasada wygrał Rajdy NRD i Polski, był drugi w Rajdzie Dunaju, trzeci w Rajdzie Belgijskim i zdobył swój kolejny, trzeci już, tytuł Rajdowego Mistrza Europy. W Rajdzie Safari wystartował w Porsche 911 S, zajmując tym razem 5 miejsce, znów najlepsze spośród Europejczyków. W RSMP Zasada pokazał się też za kierownicą Polskiego Fiata 125p i wygrał nim znów Rajd Dolnośląski.

Od początku sezonu 1972 Zasada znów powrócił za kierownicę Porsche 911. W Mistrzostwach Europy wygrał Rajd NRD, Złotych Piasków, Monachium-Wiedeń-Budapeszt i zajął drugie miejsca w Rajdach Bałtyku i Jugosławii. W końcowej klasyfikacji mistrzostw dało mu to tym razem tytuł wicemistrzowski. Największym jednak sukcesem tego sezonu było drugie miejsce w Rajdzie Safari z M. Bieniem. Zwycięzcą został Hannu Mikkola i był to pierwszy sukces kierowcy europejskiego w tym rajdzie. W kraju natomiast Zasada, tradycyjnie już niemal, wygrał Rajd Dolnośląski.

Rajd Dolnośląski padł oczywiście łupem Zasady i w 1973. Wraz ze zwycięstwami w Rajdach Kormorana i Wisły dało mu to kolejny Puchar „Motoru” dla najlepszego krajowego kierowcy w „generalce” RSMP. Natomiast kolejny start w Safari zakończył się noepowodzeniem z powodu defektu.

W 1974 Zasada po raz ostatni pokazał się na trasie eliminacji RSMP, nie kończąc z powodu wypadku Rajdu Polski. Za granicą wystartował w kolejnym maratonie transkontynentalnym Londyn-Monachium. Po odcinku europejskim zdecydowanie prowadził, ale podczas przejazdu przez Saharę zmuszony był do wycofania się z powodu defektu swego Porsche.

W sezonie 1975 Zasada wystartował tylko raz - w amerykańskim Rajdzie Press-On-Regardless - i był to start zakończony zwycięstwem. Zasada używał w tym rajdzie po raz kolejny Porsche 911.

W drugiej połowie lat 70-tych Zasada znacznie ograniczył program swoich startów wybierając już tylko nieliczne, najtrudniejsze rajdy.

W sezonie 1977 niepowodzeniem (bo za takie można uznać zaledwie 13 miejsce) zakończył się start załogi Zasada / W. Schramm na Porsche 911 w powtórce Rajdu Londyn - Sydney.

W 1978 r. Zasada rozpoczął współpracą z firmą Mercedes. Wraz z Zembrzuskim był drugi w Rajdzie Dookoła Ameryki Południowej używając modelu 450 SLC. Kolejny zaś start w Rajdzie Safari, za kierownicą Mercedesa 280 E, zakończył się po raz drugi 6-stym miejscem. W roli pilota wystąpił tym razem Błażej Krupa.

Rok później trio Zasada / Krupa / Mercedes 280 E znów pojawiło się na starcie afrykańskiego klasyka. Tym razem reprezentowali już oficjalny fabryczny zespół Mercedesa. Start ten zakończył się jednak niepowodzeniem. Powodem był defekt dyferencjału. Po Safari ’79 mistrz Sobiesław na długie lata zawiesił swój kask „na kołku” i wydawało się, że to już definitywny koniec kariery naszego wielkiego mistrza.

Jednak w roku 1997, czyli po 18 latach przerwy, 67-letni Sobiesław Zasada znów pojawił się na starcie Rajdu Safari. W roli pilota towarzyszyła mu tym razem żona, a ich samochodem był Mitsubishi Lancer Evo III grupy N. Start ten zakończył się 12 miejscem w „generalce” i 2 w gr. N, co należy uznać za duży sukces i jeszcze jedno potwierdzenie niepospolitego talentu i umiejętności polskiego kierowcy.

Od samego początku Sobiesław Zasada swoją karierę sportową prowadził równolegle z działalnością w tzw. „prywatnej inicjatywie” jak to się wówczas nazywało. Po zakończeniu swojej bogatej kariery poświęcił się całkowicie działalności biznesowej. Został konsultantem firmy Porsche, prowadząc działalność w Polsce i za granicą. W roku 1990 został generalnym przedstawicielem Mercedesa w Polsce. W styczniu 1995 r. otrzymał z rąk prezydenta Wałęsy statuetkę Superczempiona, a w listopadzie 1996 wyróżniono go prestiżową Nagrodą Kisiela jako „pioniera polskiej przedsiębiorczości”.

Kontynuatorem wspaniałej kariery Sobiesława Zasady zapewne chciałby zostać jego wnuk Daniel Chwist. Można jednak być pewnym, że dorównać wynikom dziadka będzie mu niezwykle trudno.



Grzegorz Fronczyk



Źródła

- www.scr.civ.pl

- „Zarys historii sportu samochodowego” - Jan A. Litwin

- „Współczesny sport samochodowy” - Jan A. Litwin

- „Moje rajdy” - Sobiesław Zasada

- „Samochody mkną przez kontynenty” - Wacław Korycki

- „Pędzą samochody mijają lata” - Jerzy Lis

- Czasopisma: „Motor”, „Autosport”








--

AutoSport Retro - Historia sportu samochodowego


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

czwartek, 14 maja 2009

Umowa kupna sprzedaży

Umowa kupna-sprzedaży samochodu - 5 praktycznych porad
autorem artykułu jest Krzysztof Kowalski
Wybierasz się na giełdę z zamiarem kupna używanego samochodu? Wybór jest dzisiaj ogromny, a podjęcie decyzji nie łatwe. Oferty sprzedaży samochodów widać co krok. Przeczytaj poniższe porady, aby ustrzec się przed podpisaniem umowy kupna sprzedaży samochodu, która może wpędzić Cię w spore kłopoty.
1) Pamiętaj, aby umieścić w umowie dokładne dane obu stron transakcji. Zarówno sprzedającej i kupującej. Jeżeli któraś ze strona składa się z więcej niż jednej osoby to ich dane też muszą się znaleźć na umowie razem z podpisami. Jest to bardzo ważne dla urzędów, w których potem będziemy załatwiać dalsze formalności.
2) Dokładnie sprawdź dane osobowe osoby sprzedającej samochód. Sprawdź jego dowód osobisty i porównaj dane z innymi dokumentami takimi jak np. dowód tożsamości, dowód zakupu pojazdu, umowa kupna pojazdu, faktura, polisa itd.
3) Obejrzyj samochód z zewnątrz, zwracając szczególną uwagę na miejsca przy zamkach i szybach, starając się dostrzec drobne ślady mogące świadczyć o włamaniu. Może to oznaczać, że pojazd jest kradziony. Zwróć także uwagę czy kolor lakieru jest wszędzie jednakowy np. czy klapa silnika jest w tym samym odcieniu co reszta samochodu. Jeżeli tak nie jest to samochód prawdopodobnie miał wypadek.
4) Nigdy nie idź kupować samochodud sam. Zawsze weź do pomocy zaufaną osobę, która nie jest związana z transakcją. Pomoże ona ocenić sytuację chłodnym okiem osoby, która nie jest pod wpływem takich emocji jak Ty i która nie jest nastawiona, żeby koniecznie coś kupić.
5) Nie ufaj świetnym okazjom. Coś takiego nie istnieje. Jeżeli cena samochodu jest znacznie atrakcyjniejsza od podobnych tego typu to znaczy, że samochód jest albo kradziony albo wadliwy i najlepiej od razu o nim zapomnieć.
Mamy nadzieję, że te proste ale skuteczne porady pomogą w kupnie samochodu, który nigdy nie zawiedzie.

--
Przeczytaj nasze porady, dzięki którym Twoja umowy kupna sprzedaży samochodu umożliwi Ci przeprowadzenie bezproblemowej transakcji.


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

środa, 13 maja 2009

BMW

BMW... będziesz mieć wydatki
autorem artykułu jest Aleksander Sowa
Samochody z pod znaku biało niebieskiej szachownicy niestety w naszym pięknym, acz dziwnym kraju, kojarzone są zwykle trzema paskami na dresie, brakiem karku, bardzo krótką fryzurą, chamskim zachowaniem i brakiem rozumu. Niczym w sejmie. Niestety. Niewątpliwie to nie zaleta. Ta cecha powstrzymuje przed zakupem samochodu tej marki wielu kierowców. Ja się jednak nie przestraszyłem. Na pewno przekonała mnie moja druga pasja – awiacja, nie każdy bowiem wie, ale koncern BMW (Bayerische Motoren Werke) tj. Bawarskie Zakłady Silnikowe nie produkował na początku samochodów ani nawet motocykli z dwucylindrowymi jednostkami typu boxer ale... silniki lotnicze, co zresztą robi do dziś. Silniki z pod znaku biało-niebieskiego śmigła są używane do dziś w większości samolotów klasy ULM (ultralekkie) i motolotniach o czym każdy pilot wie.
Tak czy inaczej kupiłem. 316, E30 z 1989 roku. Była doskonała. Lekka, doskonale trzymała się drogi i prawie nigdy nie musiałem redukować do IV biegu aby kogokolwiek wyprzedzić. Pięknie grał jej silnik a ja żałowałem tylko, że miała 4 a nie 6 cylindrów. Ale niestety nie można mieć wszystkiego. Nie żałowałem tych 4 cylindrów na stacji benzynowej. Była jak stare, znoszone ale najwygodniejsze w świecie i niezastąpione w każdych warunkach dżinsy. Miała tylko jedna wadę – koszmarnie usytuowaną klamkę w drzwiach przednich. Przyzwyczaiłem się. Pokonywała zakręty jak gokard i dawała frajdę z tylnego napędu, którego nigdy wcześniej nie dawał mi żaden trzyletni Lanos, nigdy nie psująca się Corolla i nawet sportowa duchem Honda. W wnętrza widziałem wszystko. Przez ponad rok moja szesnastoletnia Bawara nie zawiodła mnie ani razu. Jedyne co w niej wymieniłem to olej, filtr oleju, powietrza, świece i... zbiornik paliwa, który zwyczajnie zaczął przeciekać. Zapłaciłem za niego 130 zł.
Potem przyszła większa „kasa” i większy apetyt. Kupiłem wiec E36 z 1995 roku w wersji Compact. Silnik ten sam, doskonały ale... osiągi o wiele gorsze. Przykra sprawa. Wprawdzie klamka z drzwi znalazła się już w normalnym miejscu, pojawiło się też wyposażenie godne dwóch klas wyżej ale jak można było wstawić do tego nadwozia taki silnik? Samochód jest o wiele cięży i ma inaczej zestopniowaną skrzynię biegów. Osiąga większa prędkość ale ma mniejsze przyśpieszenie i o wiele mniejszą elastyczność. Na szczęście jest troszkę lepiej niż w 316 sedan i 316 coupe. Niewiele lepiej ale lepiej... tyle, że gorzej jak w starej betce. Tego się, nie spodziewałem. Pełny blitzkrieg. Oczywiście samochód jest bardziej precyzyjny, doskonale daje się kontrolować i ogólnie lepszy od E30. Jest bardziej przyjazny kierowcy. Zaopatrzono go w ABS, poduszki powietrzne i wszystko inne co ma ułatwiać i uprzyjemnić pracę kierowcy ale popełniono zasadniczy błąd. Silnik jest za słaby. Nie za słaby jak na auto tej klasy, o nie... w zupełności wystarczy, ale za słaby jak na BMW. Tatko albo mamusia z Tico byłby i tak w ciężkim szoku ale przecież nie tego oczekiwaliśmy od biało-niebieskiego śmigła.
Kończy się rok jak jeżdżę swoją drugą Bawarą i wymieniłem olej, filtr oleju, powietrza i opony. Świec nie wymieniałem. Na razie nie trzeba. A jednak okazuje się, że slogan BMW: będziesz miał wydatki okazuje się w 100% prawdziwy. Jak to możliwe? Dlaczego?
Bo przeszukuję Internet w poszukiwaniu następnej BMW. Koniecznie z większym silnikiem. I wiem jedno: nie kupię już samochodu innej marki. Nawet jeśli będą nim jeździć niezliczone rzesze Kaczyńskich, Giertychów i Lepperów.
zobacz: BMW serii 3 (typu E36) od 1989

--
Aleksander Sowa
autor kilku publikacji na tematy motoryzacyjne

na codzień kierowca BMW e36 316i
---
www.wydawca.net

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

wtorek, 12 maja 2009

awarie się zdarzaja

Nietypowe awarie
autorem artykułu jest Piotr Waydel
Samochód jest przede wszystkim narzędziem pracy, często niezbędnym do jej wykonywania. Gdy odmówi posłuszeństwa mamy same straty. Dlatego tak wiele uwagi producenci pojazdów, ich sprzedawcy oraz my użytkownicy przywiązujemy do bezawaryjności aut, sprawności i fachowości serwisów.
To teoria. A co się dzieje, jeżeli w samochodzie zepsuje się to, co z założenia producenta zepsuć się nie ma prawa?
Przypadek Rolls Royce'a
Przytoczę starą, ale akurat aktualną anegdotkę dotyczącą Rolls Royce, firmy, która jest wzorcem jakości obsługi klienta. Pewien dżentelmen wybrał się w podróż do Afryki oczywiście Rolls Roycem. Pech chciał, że silnik zatarł się, co się w tych autach zdarzyć nie powinno. Przyczyna awarii nie ma tu znaczenia dla biegu sprawy. Może kierowca zapomniał wymienić olej... Na miejscu nie było żadnej możliwości naprawy. Właściciel zadzwonił więc do swojego serwisu w Anglii z prośbą o wymianę silnika na jego koszt. Następnego dnia przyleciała ekipa mechaników z nowym silnikiem. Wymienili bez kosztów. Po powrocie do kraju dżentelmen zapragnął podziękować za doskonałą obsługę. Właściciel serwisu nie przyjął podziękowań, albowiem nikt takiej wymiany silnika nie wykonał. Przecież powszechnie wiadomo, że silniki Rolls Royce nigdy się nie psują.

Liczyć na siebie czy na markę?

Samochód to tylko maszyna, zawsze więc może się coś niespodziewanego przytrafić. Czasami z winy kierowcy lub serwisu, czasami producenta. Znane są także przypadki, które nie powinny mieć miejsca. Niezależnie od przyczyny. Żaden producent samolotów nie zakłada możliwości odpadnięcie skrzydła przy normalnej pogodzie. Żaden też producent samochodów nie przewiduje pęknięcia bloku silnika prawidłowo eksploatowanego. Życie jednak zna takie przypadki – filozoficznie konstatują doświadczeni mechanicy. Pójdźmy tym tropem i prześledźmy, jak wówczas, po ustaniu gwarancji, postępują producenci i ich serwisy.
Na co może liczyć zmartwiony właściciel, a na co liczyć nie może.
Odwiedziłem dealera i serwis autoryzowany samochodów Renault w Konstancinie-Jeziorna przy ul. Warszawskiej 84, prowadzony przez prezesa Włodzimierza Dyszkiewicza.
Co robi przedstawiciel marki Renault – dealer, importer - w przypadku uszkodzenia podstawowego zespołu samochodu, po ustaniu gwarancji.
Włodzimierz Dyszkiewicz: Firma Renault stosuje rozwiązania organizacyjne umożliwiające przejęcie całości lub części kosztów naprawy samochodu tej marki, w przypadku przedwczesnego uszkodzenia lub zużycia zespołu lub podzespołu pojazdu, po zakończeniu gwarancji producenta. Podstawowym założeniem jest utrzymanie odpowiedzialności za produkt w stopniu adekwatnym do wieku i przebiegu samochodu i budowanie w ten sposób właściwego wizerunku marki.
Podstawowym narzędziem wykorzystywanym w realizacji tego celu jest system PGCS.

Po wprowadzeniu danych samochodu (model, typ, data pierwszej rejestracji, przebieg) i rodzaju uszkodzonej lub zużytej części, ten program automatycznie przypisuje wysokość dofinansowania, przez Renault, kosztów robocizny i części.
Czy znaczy to, że w przypadkach szczególnych, dotyczących nietypowych usterek, uszkodzeń najdroższych modeli marki, lub strategicznych klientów, istnieje możliwość wykorzystania dodatkowego budżetu do sfinansowania kosztów naprawy.
Tak właśnie. Bardzo ważnym elementem systematycznego nadzorowania jakości produktu i szeroko rozumianej prewencji w zakresie eliminowania przyczyn potencjalnych awarii, jest system akcji przywoławczych OTS. W przypadku stwierdzenia ponadprzeciętnej liczby usterek określonej części lub podzespołu, do serwisów są zapraszani wszyscy użytkownicy danego modelu samochodu, niezależnie od czasu jego eksploatacji, w celu wykonania bezpłatnej wymiany.

A jakie działania powinien podjąć właściciel najdroższego samochodu Renault, w przypadku takiego nietypowego uszkodzenia?

Aleksander Wnęk - dyrektor zarządzający: Tylko zgłosić się do nas, a my załatwiamy wszystko na miejscu. W przypadku poważniejszego, całkowicie niestandardowego uszkodzenia, reprezentujemy klienta przed producentem.

Czy mógłby pan podać jakiś konkretny przykład takiej poważnej reklamacji, bardzo drogiego samochodu.

W kwietniu tego roku Renault przejął 100% kosztów naprawy Renault Avantime, mimo że samochód ten był dawno po gwarancji. Data jego pierwszej rejestracji to 22 listopada 2002 r., a przebieg 72 tys. km.
A czy mógłby pan podać również jakieś przykłady takich napraw samochodów tańszych?
W marcu 2008 naprawa Renault Kangoo, z datą pierwszej rejestracji 11 maja 2005 r. i przebiegiem 73 tys. km. Wymieniliśmy pompę wspomagania i Renault przejęło 70% kosztów. Również w marcu tego roku naprawiliśmy skrzynię biegów w Renault Espace z datą pierwszej rejestracji 16 maja 2003 r. i przebiegiem 109 tys. km. W tym przypadku Renault przejęło 60 % kosztów.
Czy zapewnia pan, że właściciele samochodów marki Renault mogą zdać się całkowicie na was w przypadku każdej, również nietypowej awarii?
Tak, jak najbardziej.
W kolejnych artykułach zamierzam przedstawiać standardy obowiązujące u innych producentów i ich serwisy w analogicznych przypadkach awarii. Za miesiąc odwiedzę serwis VW i prześledzę los VW Tuarega, w którym stało się coś, co nigdy nie miało prawa się zdarzyć.
Artykuł został opublikowany w miesięczniku "Super Warsztat" i na portalu motofakty.pl

--
Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

poniedziałek, 11 maja 2009

Wolkswagen - serwis

Nietypowe awarie - Volkswagen

autorem artykułu jest Piotr Waydel
Zwykle, gdy samochód niespodziewanie odmówi posłuszeństwa, jest najbardziej potrzebny. Jeżeli wina jest po naszej stronie, można mieć pretensję wyłącznie do siebie. Zdarza się, że mimo przestrzegania wszelkich zaleceń producenta, psuje się to, co nigdy zepsuć się nie powinno.
Czy w takiej sytuacji kierowca może liczyć na daleko idącą pomoc producenta i serwisu, czy jest zdany tylko na siebie? Jak to jest w przypadku różnych marek?
W zeszłym miesiącu odwiedziłem dealera i serwis autoryzowany firmy Renault. Uzyskałem popartą dokumentami informację o nawet 100% partycypacji w kosztach remontu samochodów po gwarancji, w przypadku nietypowych awarii. Dzięki tej informacji, właściciele samochodów Renault będą wiedzieli, na co mogą liczyć i czego powinni się domagać.

A jak to wygląda w VW?

Rozmawiam z Tomaszem Tonderem, rzecznikiem prasowym firmy Kulczyk Tradex, która jest przedstawicielem VW na Polskę.
Co powinien zrobić właściciel samochodu VW w przypadku uszkodzenia podstawowego zespołu samochodu, po ustaniu gwarancji?
Tomasz Tonder: Jeżeli samochód jest już po gwarancji, to na ewentualny zwrot kosztów naprawy ma wpływ wiele czynników. Nie można jednoznacznie odpowiedzieć, czy auto powinno być naprawione na koszt producenta, czy może on partycypować w kosztach, czy za całość powinien zapłacić klient.
W przypadku awarii, niezależnie od tego czy samochód jest objęty gwarancją, czy też już nie, auto powinno trafić do Partnera Serwisowego. W autoryzowanym warsztacie klient zawsze może liczyć na kompetentną pomoc, odpowiednio wykwalifikowaną załogę oraz dostępność części do naprawy i niezbędnych narzędzi do jej przeprowadzenia. Zdarza się, że gdy skończy się gwarancja, klienci szukają pomocy w niezależnych warsztatach, licząc na to, że naprawa będzie tańsza. W krótkim okresie czasu naprawa rzeczywiście wydaje się tańsza, ale w ostatecznym rozrachunku tak nie jest. Oryginalne części są trwalsze i oferują klientom najlepszą jakość.
Poza tym jest jeszcze jedna ważna sprawa. W przypadku wystąpienia awarii samochodu niezależnej od użytkownika, a spowodowanej np. wadą materiałową, Partner Serwisowy reprezentuje klienta przed producentem i stara się wynegocjować zwrot kosztów za naprawę nawet po upływie gwarancji. Oczywiście na wydanie takiej decyzji ma wpływ wiele czynników, takich jak: przebieg samochodu, jego wiek, czy regularność serwowania.
Czy mógłby pan podać udokumentowane przykłady, w których VW partycypował w kosztach naprawy samochodów po gwarancji?
Oczywiście zdarzają się takie przypadki. Całkiem niedawno do jednego z dealerów zgłosił się klient z uszkodzoną skrzynią biegów w Passacie. Gwarancja obejmująca samochód już wygasła. Auto przejechało niemal 200 000 km. Niemniej taka usterka nie powinna nigdy mieć miejsca. W trosce o dobro klienta producent postanowił w tym przypadku partycypować w kosztach naprawy w wysokości 80%.
A jak jest w rzeczywistości?
Odwiedziłem serwis autoryzowany VW Sobiesław Zasada Warszawa Sp. z o.o. Rozmawiam z Krzysztofem Supłem, kierownikiem zmiany serwisu:

Czy mógłby pan podać przypadki nietypowych awarii samochodów VW po gwarancji, w których producent partycypował w całości lub części kosztów?

Krzysztof Supeł: Mamy dużo przypadków, w których producent, pomimo minięcia okresu gwarancji, partycypował w kosztach naprawy. Został pokryty na przykład w 100% koszt wymiany głowicy w samochodzie Golf 2,0 TDI, lecz pojazd ten był regularnie serwisowany.
Następnym przypadkiem jest uszkodzenie turbosprężarki samochodzie Touran, w którym producent partycypował w kosztach, po upływie gwarancji, wymiany zarówno materiału jak i robocizny w wysokości 70 %. Takie przykłady możemy mnożyć.
Co powinni zrobić właściciele samochodów marki VW w przypadku każdej, również nietypowej awarii?
W przypadku każdej awarii klient powinien zgłosić się do ASO. Wykwalifikowany personel oraz oprzyrządowanie jakie mają Autoryzowane Stacje Obsługi zapewniają należyte jej usunięcie. Ponadto przedstawiają problem producentowi, jako przedstawiciel klienta. Mając dostęp do informacji o produkcie bezpośrednio od producenta, są w stanie jak najszybciej usunąć usterkę.
Do waszego serwisu został zaholowany VW Touareg V10 TDI wyprodukowany w 2003 roku, o przebiegu niemal 250 000 km. W modelu tym rozrząd jest bezobsługowy. Mimo to pękło koło rozrządu dewastując silnik. Na szczęście wypadek zdarzył się przy wyjeździe z garażu, dzięki czemu nie było żadnego zagrożenia dla innych użytkowników dróg. Jakie działania podjęliście w przypadku tego samochodu?
Warunki gwarancji dla pojazdów wyprodukowanych i sprzedawanych przez koncern VW są jasne i akceptowane przez kupującego pojazd. W tym szczególnym przypadku zapytaliśmy producenta o partycypowanie w kosztach naprawy. Producent nie wyraził zgody na całkowite, lub częściowe pokrycie kosztów naprawy. Pragnę zaznaczyć, iż każdy przypadek jest traktowany indywidualnie i postanowienia otrzymane od producenta dla Partnera Serwisowego są wiążące. W tej sprawie nasze możliwości jako partnera serwisowego zostały wyczerpane.
Czy mieliście już kiedyś taki przypadek lub słyszeliście o pęknięciu koła rozrządu w tym modelu?
Nie. Jest to pierwszy taki przypadek.
Zwróciłem się ponownie do Tomasza Tondera, rzecznika prasowego firmy Kulczyk Tradex i zapytałem co należy zrobić w takim przypadku?
Tomasz Tonder: Proszę zgłosić problem z samochodem do naszego Biura Obsługi Klienta (bokvw@kulczyktradex.com.pl). W zgłoszeniu proszę podać datę zakupu pojazdu, aktualny przebieg oraz numer nadwozia. Dopiero po analizie wszystkich przedstawionych danych będziemy mogli zająć oficjalne stanowisko.
Problem został zgłoszony. Minęło 3-4 tygodnie, aż tu nagle niespodziewany telefon. Pan Krzysztof Supeł zadzwonił poinformować, że producent zdecydował się na wymianę silnika na jego koszt.
Zaufanie odzyskane
Rozmawiam z właścicielem VW Touareg, Andrzejem Ciechulskim, prezesem spółki developerskiej.
Co pan myślał, gdy dowiedział się co się stało z silnikiem?
Andrzej Ciechulski: Byłem bardzo zawiedziony, że w samochodzie tej klasy mogło zdarzyć się coś podobnego. Straciłem całkowicie zaufanie do Volkswagena.

Czy spodziewał się pan, że producent uwzględni w stu procentach reklamację?

Nie wierzyłem w to. Dałem w związku z tym ogłoszenie o jego sprzedaży auta w takim stanie. Teraz jestem mile zaskoczony wysokim poziomem odpowiedzialności koncernu Volkswagen i jego dbałością o klienta. Wierzę teraz w to, że ta awaria była absolutnym wyjątkiem i firma w trosce o swoje dobre imię postąpiła jak Rolls Royce z przytoczonej przez pana w poprzednim artykule anegdoty.
Nic dziwnego. Przecież Rolls Royce należał do VW w latach 1998-2003. Teraz należy do BMW. Czy Touareg jest jedynym Volkswagenem w pana firmie?
Nie. Mamy jeszcze cztery roczne Passaty 2.0 TDI i dwa półtoraroczne Golfy 1.9 TDI. Zanim dowiedziałem się o wymianie silnika przez producenta, zamierzałem przestawić się na inną markę. Teraz nie pozostaje mi nic innego jak pozostać wiernym Volkswagenowi. Zwłaszcza, że pozostałe są jak do tej pory bezawaryjne.
***
Mam nadzieję, że teraz każdy właściciel samochodów marki VW czy Renault, będzie wiedział, jak ma postępować w przypadku awarii, nawet po okresie gwarancji. W kolejnych artykułach zamierzam przedstawiać standardy obowiązujące u innych producentów.
Artykuł został opublikowany w miesięczniku "Super Warsztat" i na portalu motofakty.pl

--
Piotr Waydel
www.mist-er.com
Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

wtorek, 5 maja 2009

Mustang

Mustang pierwszej generacji.
autorem artykułu jest Zbigniew Bakalarski
Mustang pierwszej generacji - 1964-1973.
Pierwszy Mustang został wprowadzony w kwietniu 1964r. Dzięki szekoro zakrojonej kampanii reklamowej, w pierwszy weekend sprzedaży jego salony odwiedziło blisko 4 miliony ludzi, a po dwóch latach, w roku 1966, został wyprodukowany milionowy Mustang.
Ten właśnie najwcześniejszy Mustang jest przez wielu uważany za najpiękniejszy, jaki kiedykolwiek powstał. Jego pierwowzorem był Ford Falcon - wiele części Mustanga pochodziło właśnie od niego (i od modelu Fairlane).
Obrazek

-rocznik 64-
W roku 65 wprowadzono nie wielkie zmiany w stosunku do poprzednika. Zmiany te obejmowały kolor nadwozia, tapicerki (zwiększyła się gama kolorów do wyboru) jak i niektóre elementy konstrukcyjne. Wprowadzono mocniejsze silniki w porównaniu do rocznika 64. W 65 pojawił się także pakiet GT oferujący bardziej sportowy wygląd, czterostopniową skrzynię biegów, mocniejszy silnik i usztywnione zawieszenie.
Obrazek
-rocznik 65-
1965 był to tez rok pojawienia się pierwszego Mustanga przerobionego w firmie Shelby - dostosowanego do potrzeb wyścigów Shelby GT-350, który miał bardziej sportowy charakter niż zwykły Mustang.
Obrazek
-Shelby GT-350-
W 1966 roku zachodzą niewielkie zmiany zewnętrzne, głównie w wyglądzie atrapy chłodnicy. Samochód zostaje tez wyposażony w mocniejszy silnik oraz powiększa się gama dodatkowych akcesoriów (jest ich teraz 70). Auto zostaje nieco poszerzone i wydłużone, przez co wnętrze staje się bardziej obszerne.
Obrazek
-rocznik 66-
W roku 1967, firma Shelby wprowadziła nowy samochód, bazowany na Mustangu. Shelby GT500 dysponowało 7-litrowym silnikiem o mocy 355 KM.
Obrazek
-Shelby GT500-
Przy tej okazji warto także wspomnieć o modelu Fastback, który rozsławił się występem w filmie "Bullitt" z roku 1968. Trwająca 9 minut i 42 sekundy scena pościgu wpisała się na dobre w historię kina. Do obejrzenia pod poniższym linkiem:
http://www.youtube.com/watch?v=ueL0245Y46c
Do roku 1971 montowano coraz to mocniejsze silniki (w 1968r. można było wybrać silnik o mocy nawet 390KM).
W 1968r. został zaprezentowany Mustang na kolejny rok. Tym razem Ford postanowił przeprowadzić gruntowny facelifting. Zmiane objęła cała linia nadwozia (Boczne i tylne linie zostaly wygladzone). Samochód widocznie przybrał na masie i optycznie zastał bardzo powiększony. Metalowa, chromowana atrapa chłodnicy została zastąpiona przez nową, czarną i wykonaną z plastiku. Logo Mustanga nie było już umieszczone pośrodku, tylko po stronie kierowcy i było mniejsze. Na "dziobie" samochodu pojawiły się cztery lampy (dwie wewnątrz atrapy i dwie poza nią).
W tym okresie czasu zostały stworzone trzy wersje Mustanga :
-Mach 1
Obrazek
-Boss 302
Z założenia miał być połączeniem szybkiego zwrotnego samochodu sportowego z mocą i siłą "muscle cara". Najczęściej można było go spotkać z silnikiem V8 (302 CI (ok. 5 litrów) / 290 KM). Był wyposażony w manualną, czterostopniową skrzynię biegów. Samochodu który był określany "autem który GT-350 powinien był być" wyprodukowano jedynie niecałe 9000.
Obrazek
-Boss 429
Był to samochód stworzony do wyścigów NASCAR. Uważany jest za najszybszy mustang tamtych czasów. Był wyposażony w silnik V8 ( 429 cali sześciennych (ok. 7 litrów ) / 375 KM )
Obrazek
W roku 1970 przyszla kolejna zmiana w wygladzie Mustanga. Galopujacy koń ponownie powędrował na środek wielkiej atrapy. Tym razem projektanci zrezygnowali z zewnętrznych przednich lamp. Pozostały dwa reflektory wewnątrz atrapy. Po bokach przedniej części "Amerykanina" zamontowano otwory imitujące wloty powietrza. W tym roku zdecydowano o wprowadzeniu modelu Mach 1. Był on najwygodniejszym ze wszystkich trzech produkowanych wtedy modeli Mustangów. Wtedy też dzięki wprowadzeniu klimatyzacji w tym modelu sprzedaż Mustangów kabrioletów spadła prawie o połowę. W tych latach firmy Ford i Shelby zrezygnowały z dalszej współpracy.
1971-1973 to ostatnie lata przed kryzysem paliwowym. Był to właściwie koniec klasycznych Mustangów z potężnymi jednostkami V8. Montowanie coraz mniejszych silników wymuszały nowe normy, związane z emisją spalin. Producenci chcieli mimo to, aby Mustang zachował swój sportowy charakter i agresywność, więc postawili większy nacisk na jego wygląd i wygodę. Samochody z czwartej generacji były największymi Mustangami, jakie produkowano. W dodatku w 1973r. wg nowych przepisów, trzeba było montować większe zderzaki (kolejne zwiększenie masy). W tym samym roku Ford przerwał produkcję kabrioletów, co spowodowało wzrost sprzedaży o 5700 aut.


--
Woristin, Mustangi


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

sobota, 2 maja 2009

Foto radary - zmora kierowców

Jak skutecznie obronić się przed fotoradarami?

autorem artykułu jest Jan Samołyk
zdjęcia ze swiata odbadz witrualna podroz

Fotolia

Ile razy niemal wjechałeś w auto przed sobą, które zaczęło gwałtowanie hamować w obawie przed fotoradarem? Zamiast zapewniać bezpieczeństwo, fotokontrole bywają źródłem zagrożeń na drogach. Na szczęście istnieją urządzenia, dzięki którym możemy sobie z tym radzić.
CB Radio i lata tradycji
Od dziesięcioleci profesjonalni kierowcy korzystają z CB Radia. Jest to urządzenie, które umożliwia komunikowanie się ze sobą drogą radiową, a także wyjątkowo skuteczne narzędzie do ostrzegania przed zagrożeniami na drogach. Wokół CB powstały prężne społeczności, rządzące się własnymi zasadami oraz porozumiewające się oryginalnym slangiem. W Polsce do łączności w paśmie CB zostały przeznaczone częstotliwości od 26,960 MHz do 27,410 MHz. Umożliwia to prowadzenie rozmów na kilkudziesięciu kanałach. Jednak nie wszyscy chcą montować w samochodach pokaźne instalacje i nasłuchiwać bez przerwy o czym rozmawiają uczestnicy ruchu drogowego. Najbardziej charakterystyczna cechą CB jest anonimowość - mówi Pan Mirosław, kierowca ciężarówki z Leszna - Większość ludzi korzysta z ksywek i nie czuje zbyt wielkiej odpowiedzialności za słowo. Jeśli nie lubimy twardego języka i radykalnych sformułowań rozmowy na CB mogą razić. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to doskonałe źródło informacji o tym co się dzieje na drodze.
Technologie oparte o GPS
Aktualnie jesteśmy świadkami rewolucji GPS. Nie trzeba już zatrzymywać się, by przejrzeć mapę i pytać przechodniów. System satelitarny sam naprowadza nas do celu. Od niedawna niektóre urządzenia GPS wyposażane są w nowe funkcje. Na przykład system Auto Mapa nie tylko naprowadza nas na wybraną ulicę i budynek, ale i pokazuje nam jego kształt. Wśród innych możliwości aplikacji jest również informowanie o zbliżaniu się do niebezpiecznych punktów i fotoradarów. Program korzysta z baz danych, w których wpisane są ich lokalizacje. Tego rodzaju bazę udostępnia Policja.
Inną technologią, którą można wykorzystać do obrony przed niechcianymi zdjęciami jest telefonia komórkowa. Kierowcy posiadający aparat podłączony do internetu również mogą korzystać z aplikacji, która informuje gdzie stoją kanciaste skrzynki. Z komórkami współpracuje też lokalizator fotoradarów SmartGPS RadarStop 102BT. Urządzenie wykorzystuje technologię GPS do określenia pozycji kierowcy oraz bazę danych lokalizacji aż 21.000 fotoradarów w 32 krajach Europy.
Yanosik, czyli próba połączenia tego co najlepsze
Od niedawna dostępne jest urządzenie, które stara się łączyć zalety wymienionych wyżej technologii. Yanosik, bo tak nazywa się gadżet, ustala lokalizacje samochodu na podstawie GPS, ale kierowcy mogą się w nim nawzajem ostrzegać niemal jak użytkownicy CB Radia. Urządzenie informuje użytkownika o zbliżaniu się do skrzynki z fotoradarem. Ponadto, mijając np. wypadek wystarczy nacisnąć odpowiedni guzik gadżetu, by inni posiadacze Yanosika zostali przed tym zagrożeniem ostrzeżeni. Zbliżając się do miejsca wypadku, usłyszą oni przykładowo ”za 700 metrów wypadek”. Jedyną wadą urządzenia jest mała liczba użytkowników w porównaniu np. ze społecznością CB. Jak na razie Yanosik jest bardzo popularny w Wielkopolsce. Jeśli gadżet upowszechni się w całym kraju, może stać się najskuteczniejszym narzędziem do ostrzegania kierowców przed zagrożeniami na drogach.
Gadżety nie zastąpią odpowiedzialności
Na polskich drogach, czeka na kierowców wiele zagrożeń i pułapek. Niestety, najczęściej zamiast naprawić jezdnie z koleinami, stawia się znak „uwaga koleiny”, ogranicza się dozwoloną prędkość i montuje fotoradar. Na szczęście nie jesteśmy bezbronni i przynajmniej zagrożenia związanego z fotokontrolą możemy uniknąć. Nie zapominajmy jednak, że mimo urządzeń, które nam pomagają, najważniejsi jesteśmy my. To nasze zachowanie na drodze stanowi o bezpieczeństwie naszym i innych uczestników ruchu drogowego.

--
Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

interesujące blogi

  • Sufity podwieszane - Sufity podwieszane - aranżacje wyjątkowego wnętrza Autor: *Tasia Nina Góral* Ktoś kto ceni niepowtarzalność i wyjątkowość w wystroju swojego mieszkania c...
  • Neapol - Południowe Włochy Autor: *Ron Midway* Południowe Włochy to zupełnie inny świat w porwaniu z tymi z północy. Część osób, która zna popularne wśród polaków...
  • Powrót naszych "bohaterów" euro 2016 - To co zrobili z wami kibice na lotnisku to tak naprawdę pokazuje gdzie mają was i ten kraj - przegrywać też trzeba umieć, ale tu nie chodzi o przegraną bo ...
  • Darmowy antywirus - Jeżeli jeszcze nie masz programu antywirusowego to koniecznie zainstaluj jakąś ochronę swojego laptopa np. Avast. darmowa wersja tego programu jest dostępn...
  • ładowarki - Przenośne ładowarki do telefonów, do czego służą? Autor: *Andrzej Bastian* Jak się Tobie wydaje, co jest najsłabszą stroną obecnych telefonów komórkowych...
  • Used Cars - Taking the vehicle for a test drive is one of the most important things to be done when buying a used car. Chances are you would want to know whether or no...
  • Jak sprzedać samochód - Przygotuj się do odpowiedzi na pytania – czy auto posiada jakieś usterki, czy uległo wypadkowi, co wypadałoby w nim wymienić. Nie ma sensu zatajać niedocią...